Lubię Americana, a także lubię indie rock, który ma nieco pochyla się. To prawda, biorąc pod uwagę, że słyszałem album „Some Girls” Rolling Stones. Blackheart Honeymoon są w tradycji Americana, z melodyjnymi melodiami o złamanym sercu, a także „prawdziwym życiem”, trochę twang, a także fortepianem, prawdziwymi bębnami, a także tekstem o masonie. Szczególnie podoba mi się to, jak obracają obowiązki wokalne – naprawdę pomaga hałasowi pozostać świeżo. Co za smaczny album!